Na początku związku zawsze staramy się pokazać z jak najlepszej strony. Mili, serdeczni, uporządkowani w każdym względzie. Kto by wtedy pomyślał, by zostawić po sobie brudną szklankę w zlewie, rzucić brudne skarpetki pod łóżko, czy puścić głośnego bąka? Nie było o tym mowy, prawda? Tak jest, jak jesteśmy na etapie poznawania się, żyjemy jeszcze z dozą niepewności, czy uda nam się zbudować stały związek.
Czas robi swoje – co zmienia się w związku z upływem czasu?
Zmiany zachodzą bardzo powoli, wręcz niezauważalnie. Po upływie pierwszych miesięcy, czasu starań i zaangażowania, zaczynamy czuć się coraz bardziej pewni tego, że nic się już nie zmieni. Im dłużej jesteśmy w związku, tym bardziej towarzyszy nam przekonanie, że ta osoba „jest nasza”. Brzmi może nieco dziwnie, ale czy sami tego nie doświadczyliście? W tym momencie, gdy pojawia się w głowie pewność co do związku, powoli wyciągamy na wierzch swoje wady. Prędzej próbowaliśmy je ukrywać, może nawet mieliśmy nadzieję, że na stałe się z nimi pożegnamy?
Błyszczącą dotąd łazienkę zastępuje sterta ubrań na pralce, niezamknięta pasta do zębów, włosy na wannie. W salonie gdzieś w zakamarku pod stołem brudne skarpetki, w kuchni wypchany śmietnik, bo nie ma komu wynieść… w sypialni niepościelone łóżko.
Zaczynają się pretensje…
O tak! Tu zaczyna się ciekawie, albo i nieciekawie? Raczej to drugie. Wiecie dlaczego? Bo widzimy to, co nie tak zrobił partner, ale oswoiliśmy się z powrotem ze swoimi wadami, więc tego, co my robimy nie tak, sami nie zauważamy. Ona sprzątała kuchnię, on poszedł zrobić sobie kanapki. Zapomniał posprzątać okruszki, nie umył deski do krojenia, ser też sam się do lodówki nie schował… Pojawiają się nerwy. Pierwszy, drugi czy trzeci raz zrobi to za niego, przemilczy, ale wróci do niego z gorszym humorem. Któregoś razu wybuchnie – ciągle zostawiasz syf w kuchni, ile mam to znosić i po tobie sprzątać? On odpowie – oj tam, przecież to nic takiego!
Ona zaczęła nagle wszystko, co dzieje się w domu… ba – nie tylko w domu, ale i w łóżku – opowiadać przyjaciółce. Niby rozmawia z nią z drugiego pokoju, ale on wszystko słyszy. Denerwuje go, że nie mają już właściwie niczego na wyłączność, bo Baśka zna szczegóły ich życia od rana do późnej nocy. Raz, drugi, trzeci słyszy ich rozmowy. Prosi – zostaw nasze sprawy intymne w naszym domu. Ona odpowie – oj tam! Muszę się komuś wygadać.
Kompromis albo wojna – co wybierasz?
Takich przykładów jak wyżej może być wiele. Ile związków, tyle małych wojen do pokonania. Czasem upomnienia partnera mogą wydawać nam się śmieszne, czy bezsensowne. Weźmy jednak pod uwagę fakt, że skoro zwraca na coś uwagę, to zależy mu, by to się zmieniło. Oczywiście raz, czy dwa może się zdarzyć, że popełnimy ten sam błąd. Gorzej, jeśli miesiącami, a czasem nawet latami próbujemy uświadomić osobie, z którą żyjemy, że coś nam przeszkadza, a ona nie bierze tego na poważnie.
Nie zawsze rozstania są spowodowane zdradami czy innymi, poważnymi kwestiami. Bardzo często do rozpadu związku przyczynia się to, że nie słuchamy siebie nawzajem. Nie idziemy na kompromis, nie staramy się i nie pracujemy nad swoimi wadami charakteru.
Jak to naprawić?
Nauczmy się słuchać siebie. Bierzmy na poważnie to, co druga strona ma nam do powiedzenia, nawet jeśli chodzi o drobnostki. Pamiętajmy o bardzo ważnej rzeczy – to, że ktoś buduje z nami związek, nie oznacza, że jest naszą własnością. Miejmy świadomość, że jeśli zdecyduje się odejść, nie zatrzymamy go siłą. Próbujmy żyć każdego dnia tak, jak na początku związku. Starajmy się zdobywać siebie nawzajem zawsze od nowa. Żyjmy z przekonaniem, że nie zdobyliśmy jeszcze wspólnie tego najwyższego i najważniejszego szczytu, a wciąż idziemy razem pod górę, wspierając się wzajemnie.
Nie odrzucajmy piłeczki, gdy usłyszymy słowa krytyki. Zatrzymajmy się, przemyślmy i tam, gdzie czasem kulejemy, wprowadźmy zmiany. Żyje się dużo piękniej, gdy nauczymy się słuchać drugiego człowieka. Wtedy on czuje się doceniony, a my zmieniamy się na lepsze.
Kamila Em.
Dodaj komentarz