Nie od dziś wiadomo, że Polacy nagminnie unikają płacenia alimentów, a co gorsza – można odnieść wręcz wrażenie, że istnieje ciche społeczne przyzwolenie dla tego typu procederu. Statystyki mówiące o sukcesywnie rosnącym zadłużeniu alimentacyjnym są jednoznaczne i bezwzględne, podobnie zresztą jak większość rodziców, którzy pomimo ciążącego na nich obowiązku, uchylają się od łożenia na utrzymanie, wychowanie i rozwój swoich dzieci.
Bieżące regulowanie zasądzonych alimentów, to nie tylko kwestia przestrzegania prawa, ale przede wszystkim odpowiedzialności oraz sumienia wobec potrzeb potomstwa. Można zrozumieć sytuację, gdy niepłacenie alimentów podyktowane jest obiektywną sytuacją, np. związaną z utratą pracy, jednak świadome unikanie tego obowiązku jest niezrozumiałe i powinno być piętnowane. „Alimenciarze”, jak powszechnie określane są osoby, które uchylają się od świadczenia na dziecko, niemal do perfekcji opanowali różne sposoby na niepłacenie. Nie wszyscy zdają sobie sprawę z faktu, że konsekwencją takiego stanu rzeczy jest uruchamianie przez państwo środków z Funduszu Alimentacyjnego, zasilanego z kieszeni podatników, czyli każdego z nas.
Większa świadomość społeczeństwa w tym obszarze, skutkująca realnym sprzeciwem, a także potępieniem dla tego rodzaju praktyk stosowanych przez niesumiennych rodziców oraz niedawne zmiany ustawodawcze – niosą szansę na poprawę i normalność. Alimenty to nie dobrowolny datek ani prezent dla dziecka. Zgłębiając etymologię słowa „alimenty”, natrafiamy na pochodzący z łaciny zwrot aleare, który oznacza „karmić”. I dokładnie w taki sposób powinno podchodzić się do nakazu alimentacyjnego – jako obowiązku utrzymania dziecka („wykarmienia”), które nie jest w stanie zrobić tego samodzielnie – aż do 18. roku życia lub do ukończenia przez nie 25 lat, jeśli kontynuuje edukację.
Niechlubne liczby i statystyki
Każdego roku z Funduszu Alimentacyjnego, którego zadaniem jest zabezpieczanie środków na świadczenia w przypadkach niewypłacalności bądź uchylania sie od płacenia alimentów, asygnuje na ten cel ok. 1,5 mld. złotych. Statystyki wskazują, że aż 96% alimenciarzy to ojcowie. Na ponad 1/3 wszystkich dłużników alimentacyjnych ciążą dodatkowe wymagalne zobowiązania – m. in. wobec instytucji finansowych czy operatorów telekomunikacyjnych.
Według opinii rodziców sprawujących opiekę nad dziećmi, ich byli partnerzy zobligowani do płacenia alimentów, zmagają się z różnymi uzależnieniami (np. 46% alimenciarzy cierpi na chorobę alkoholową, 21% ma problem z narkotykami). To kolejne czynniki, które w znaczący sposób ograniczają możliwości regularnego opłacania alimentów na dzieci. W konsekwencji, poszkodowanych jest blisko milion nieletnich oraz młodych, uczących się jeszcze osób. Łączna suma zobowiązań z tytułu niezapłaconych alimentów przekroczyła 10 mld. złotych, co przekłada się na kwotę ok. 33 tys. zł. zaległości statystycznego dłużnika alimentacyjnego wobec własnego dziecka.
Nieszczelne przepisy i bezradne prawo nakręcają spiralę kombinacji alimenciarzy
Pomimo, iż funkcjonują różne prawne środki perswazji oraz możliwości ściągalności zaległych alimentów, to przepisy te łatwo jest ominąć, stąd dłużników alimentacyjnych stale przybywa. Osoby, które nie zamierzają dobrowolnie płacić alimentów na swoje dzieci, mają bardzo dobrze opanowane wszelkie mechanizmy, które skutecznie pozwalają im się uchylać od tego obowiązku. Proceder ten mimowolnie nakręca swoiste przyzwolenie społeczne, przez które kombinacje „wyrodnych ojców” często klasyfikowane są jako… operatywność z ich strony.
Błyskotliwość i operatywność czy jednak spryt i cwaniactwo?
Najpowszechniejszym sposobem na uniknięcie alimentów – jest sztuczne zaniżanie osiąganego wynagrodzenia za pracę. W takich przypadkach nierzadko sami pracodawcy idą na rękę nieuczciwym osobom, na których ciąży konieczność świadczenia na dzieci – umożliwiając im „pracę na czarno” albo wypłacając większą część pensji „pod stołem”.
Swoim doświadczeniem w tym względzie „pochwalił się” Sebastian – monter konstrukcji: – Powiedziałem szefowi, jaka jest sprawa z moją starą i że nie mogę teraz płacić na Maćka alimentów, bo muszę najpierw spłacić auto. Nasłała na mnie komornika, mimo, że w pomoc mogliby się włączyć jej rodzice – dziadkowie chłopaka. Wiadomo, jaka jest teraz sytuacja w budowlance – nie ma ludzi do roboty, więc szef sam zaproponował mi „minimalną” na umowie, a resztę dostaję w kopercie – opowiada „dumny” tata Macieja.
Inną, często wykorzystywana metodą na ucieczkę od długów alimentacyjnych, jest „kontrolowane” pozbycie się majątku, poprzez przepisanie najcenniejszych jego składników na zaufane osoby. –Zawczasu przepisałem w darowiźnie Audi i mieszkanie na brata, mogą mnie pocałować. Alina powinna się wziąć do roboty, a nie ciągle wyciągać łapy po moją kasę. Mam swoje problemy i nikogo to jakoś nie interesuje, ale na szczęście główka pracuje! – żali się w rozmowie „obrotny” Przemek.
Niektórzy wykorzystują zobowiązanie alimentacyjne do uniknięcia innych zobowiązań, bowiem w razie egzekucji, muszą być one regulowane w pierwszej kolejności. – W sądzie wcale nie negocjowałem, dowalili mi 1,5 tysiąca zł. alimentów na dzieciaki. Chwilowo posypało mi sie w spółce i nie mam teraz pieniędzy, Agnieszka i tak dostaje kasę z Funduszu. Okazało się, że zadłużenie z tytułu alimentów zablokowało możliwość dochodzenia roszczenia przez innego wierzyciela – firmy podwykonawczej, której zalegam jeszcze kilka tysięcy za sieć monitoringu. Super, ciekawe czy jak utrzymam ten stan, to odpuszczą, a może dług się przedawni? – zastanawia się Pan Grzegorz, przedsiębiorca z Siedlec.
Jednym ze sposobów na uniknięcie płacenia alimentów jest wyjazd poza granice kraju. – Wyjeżdżam do Norwegii. Będę przysyłał Gośce kasę co jakiś czas na studia, ale o tych zaległych 15 tysiącach niech zapomni – opowiada o swoim „pomyśle na życie” alimenciarz z Gdańska.
Z kolei Robert stosuje inną metodę: – Nie szukam roboty na etat – nie będę się użerał z komornikami. Pracy na budowach jest teraz sporo, zawsze coś się na boku dorobi. Wysyłam żonie 50 złotych na alimenty dla Kasi – staram się jak mogę – mówi z ironicznym uśmiechem. Zgodnie z obowiązującym prawem, Pan Robert również unika odpowiedzialności, ponieważ „wykazuje wolę” spłaty zaległych alimentów…
Czas na zmiany!
Miejmy nadzieję, że w najbliższej przyszłości problem z unikaniem płacenia alimentów zmniejszy się. Nadzieją jest nowe ustawodawstwo, które wprowadza znaczne podwyższenie kar grzywny dla nieuczciwych pracodawców oraz zasadę ich solidarności w regulowaniu alimentów – w momencie, kiedy łamią prawo – „chroniąc” interesy pracowników-alimenciarzy. Pojawiła się też możliwość egzekucji zaległych alimentów z diet na podróże służbowe (50%) oraz obowiązek angażowania w pierwszej kolejności do robót publicznych dłużników alimentacyjnych. Usprawniony został także przepływ informacji o osobach z długiem alimentacyjnym – pomiędzy pracodawcą, ZUS-em a komornikiem.
Autor: Paweł Łukasik
Dziwne ze Polska jeszcze do tej pory nie wprowadzila ,a wrecz jest przeciwna tabelom alimentacyjnym , ktore w innych demokratycznych krajach obowiazuja od dawna . Zamiast pogardliwie nazywac ojcow alimenciarzami ” i ustalac alimenty z ksiezyca ” , duzo latwiej by bylo takie tabele wprowadzic . Wtedy to nikt pretensji miec nie moze i sciagalnosc alimentow z pewnoscia sie poprawi .
Alimenty są dla dzieci, nie dla matki. Wprowadzić należy minimalne tabele alimentacyjne, reszta na polisę lub lokatę. Przynajmniej dziecko coś będzie z tej kasy miało.
Ja miałem taką sytuację, że po przypadkowym stosunku dziewczyna zaszła w ciążę, chociaż nie wiem jakim cudem, skoro używałem prezerwatywy, ani nawet nie doszedłem w niej, ale ok. Posądza o to mnie i wytoczyła chyba sprawę o alimenty i ustalenie ojcostwa. Wcześniej zamierzała usunąć, na co ją z resztą namawiałem i nawet kupiłem odpowiednie środki zza granicy, ale potem uznała, że jednak zatrzyma to dziecko. To jej decyzja, więc nie wiem czemu teraz wyciąga do mnie łapę po kasę. Chciała, to niech chowa i pobiera 500+. Ja mam już nową dziewczynę i swoje życie. Jeśli nawet dojdzie do zasądzenia mi alimentów, to oczywiście nie zamierzam ich płacić, najwyżej będę wysyłał 50 zł miesięcznie, z resztą kończę studia i wyjeżdżam za granicę, więc będzie mogła cmoknąć mnie w pompkę.
Zalalem przypadkowa łaskę która tylko dymalem raz w miesiącu i teraz męczy mnie o alimenty,czy jak wyślę jej 50 zł miesięcznie to będę mieć spokój?
W artykule jest że 96% alimenciarzy to ojcowie. Pytam dlaczego sądy nie dają opieki również ojcom tylko przysłowiowej „matce polce”. Mi np. żona porwała córkę kilka miesięcy przed rozprawą a Sad dla „dobra dziecka” pozostawił jej dziecko a mnie obłożył alimentami choć błagałem sąd o pieczę naprzemienna. Nic z tego. I gdzie tu jest sprawiedliwość? Napewno nie w „polskich sądach”.
Pozdrawim świadomie myślących.