Wygrałem prawo do wyłącznej opieki nad synem

[list ojca do redakcji tatasos.pl]

Minęło pół roku, kurz sądowej batalii dawno już opadł, podobnie jak emocje, jakie towarzyszyły mojej sprawie rozwodowej oraz staraniom o opiekę nad Tymkiem. Dzisiaj, z perspektywy czasu, łatwiej jest mi opowiedzieć całą historię, która być może będzie drogowskazem dla innych ojców, dla których dobro dziecka jest sprawą nadrzędną. Moja walka zakończyła się zwycięstwem, jednak nigdy nie chciałem rozpatrywać tego w tych kategoriach.

Sąd, w którym toczy się sprawa rozwodowa, to nie kort tenisowy czy ring bokserski, gdzie rywalizuje się o wygraną, to miejsce, gdzie tak naprawdę nie ma zwycięzców… Pamiętam, że to był dla mnie bardzo traumatyczny okres – rozwód, którego tak naprawdę wcale nie chciałem, podział majątku oraz decyzje dotyczące 8-letniego Tymoteusza. To było jak sen, początkowo czułem się jak mimowolny uczestnik samoistnie toczących zdarzeń, pod nieustającym pręgierzem presji rodziny Agnieszki oraz poczucia winy, w jakie zostałem wpędzony – godziłem się na wszystko.

Na szczęście w porę się otrząsnąłem z tego swoistego letargu i przy wsparciu mamy oraz przyjaciół, podjąłem walkę w słusznej sprawie, związanej z przyszłością mojego syna. Szczera miłość do Tymka oraz świadomość potrzeby podjęcia najlepszych dla niego decyzji, dodała mi skrzydeł i natchnęła do działania, mimo, że wiedziałem, iż droga do celu będzie długa i wyboista, z mnóstwem niebezpiecznych zakrętów…

Perypetie mojego małżeństwa z Agnieszką, które nie doczekało „glinianej” rocznicy, pewnie niewiele odbiegały od trudnych, kryzysowych relacji wielu innych par. Myślę, że powodem tego była niedojrzałość pewnych wartości, istotnych z punktu widzenia rodziny, bowiem całe nasze zaangażowanie i energię poświęcaliśmy na aktywność zawodową, żeby jak najszybciej spłacić zaciągnięty kredyt na mieszkanie. Zapomnieliśmy o rzeczach naprawdę ważnych. Nie rozpaczaliśmy, kiedy kilka lat temu, żona straciła pracę, ponieważ na konto regularnie wpływały pięciocyfrowe kwoty z tytułu mojej pensji.

Postanowiliśmy, że Agnieszka zajmie się domem i skupi większą uwagę na Tymku. Niestety, monotonia związana z ograniczoną domową przestrzenią, a jednocześnie dodatkowe obowiązki zawodowe, jakie spadły na mnie – sprawiły, że ostatecznie nasze małżeństwo nie przetrwało próby czasu. Agę ogarnęła frustracja, coraz częściej nie panowała nad nerwami, przez co podsycała awantury, zaczęła też nadużywać alkoholu, a ja stałem się obiektem wzmożonych ataków i niekończących się pretensji. Starałem się jak mogłem, uspokajałem ją, wieczorami zajmowałem się synem, w weekendy udzielałem w kuchni.

Być może mogłem dać z siebie jeszcze więcej, bardziej się postarać, nie wszystko było jednak zależne ode mnie. Poczucie winy, jakie umiejętnie pielęgnowała we mnie rodzina Agnieszki i ona sama, sprawiło, że zgodziłem się zostawić jej mieszkanie oraz większość oszczędności. Otrzeźwienie nadeszło kiedy zaczęły ważyć się losy opieki nad Tymoteuszkiem. Postanowiłem walczyć o dziecko, nie dlatego, żeby odegrać się na żonie, lecz z głębokiego przekonania, że to będzie najlepsze rozwiązanie dla mojego ukochanego syna. Po rozmowie o moim zamiarze z prawnikiem, miałem chwilę zwątpienia, kiedy uświadomił mnie o sądowych praktykach, tendencji i bezlitosnych statystykach – związanych ze staraniami ojców w zakresie opieki nad dziećmi.

Niesiony szczerą, ojcowską miłością  i instynktem, który utwierdzał mnie w słuszności moich decyzji, postanowiłem pójść pod prąd oraz przełamać panujące stereotypy, iż to wyłącznie matka może właściwie zadbać o potrzeby dziecka. Najlepszym środowiskiem dla prawidłowego rozwoju dziecka zawsze będzie pełna, kochająca się, rozumiejąca i wspierająca rodzina. Kiedy jednak nie jest możliwe wychowywanie pociechy w tak idealnych warunkach, wówczas trzeba umieć pójść innymi – trudnymi, bolesnymi, niedoskonałymi – ale najlepszymi dla niego ścieżkami. I ja nimi podążyłem.

Statystyki mówiące o tylko 4% przypadków, w jakich wyłączna opieka nad dzieckiem powierzana jest ojcu, skutecznie chłodzą entuzjazm i ochotę przed próbą dostania się do tego „elitarnego grona”. Prawnik wyjaśnił mi, że co prawda w większości przypadków pieczę nad dzieckiem faktycznie otrzymuje matka, to należy wziąć pod uwagę sytuacje, gdy sąd wyznacza też tzw. opiekę naprzemienną. Przede wszystkim jednak trzeba zdać sobie sprawę, że niski odsetek przypadków, kiedy to wyłącznie mężczyzna otrzymuje prawo do opieki, jest spowodowany faktem, iż zwyczajnie ojcowie bardzo rzadko wnioskują o takie rozwiązanie.

Reprezentujący mnie w adwokat, wyjaśnił mi wcześniej wszelkie uwarunkowania i okoliczności, jakimi kieruje się sąd przy rozstrzyganiu kwestii powierzania opieki nad małoletnim. Ważna jest m. in. więź i relacja z dzieckiem, warunki mieszkaniowe, predyspozycje wychowawcze rodzica itp. Życie nauczyło mnie, że zawsze warto mówić prawdę, dlatego również w tej sytuacji postanowiłem swoje zeznania oprzeć wyłącznie na opisywaniu rzeczywistych zdarzeń, bez żadnego koloryzowania. Zawierzyłem po prostu, że sąd wyda sprawiedliwy wyrok, najlepszy dla mojego syna – w oparciu o obiektywną ocenę faktów i perspektyw.

Miałem kilka obaw, ponieważ w ostatnich miesiącach zmieniłem pracę, żeby podjąć jeszcze jedną próbę ratowania małżeństwa, zresztą nieudaną. Co prawda swoje nowe obowiązki zawodowe kończyłem już o godzinie 15.00, jednak wiązało się to także z ograniczeniem pensji o połowę. Do tego, kiedy ostatecznie Agnieszka wyrzuciła mnie z mieszkania, miałem do dyspozycji kawalerkę o powierzchni zaledwie 33m2, jaką otrzymałem przed laty w spadku po dziadkach. Na szczęście moje obawy były nieuzasadnione, bowiem sąd skoncentrował uwagę również na innych okolicznościach i 12 kwietnia „sprawił” mi spóźniony prezent z okazji moich 35. urodzin – „wygrałem” wyłączną opiekę nad Tymkiem!

Co zadecydowało o takim rozstrzygnięciu? Moje skromne warunki mieszkaniowe i ekonomiczne okazały się wystarczające, a co ciekawe, Tymek ma teraz nawet bliżej do szkoły. Opowiedziałem też przed sądem o moich relacjach z synem, o zabawach, wspólnym odrabianiu lekcji, o tym jak wożę go na zajęcia z tenisa ziemnego, którym udało mi się go wcześniej zainteresować. Uznałem ponadto, że przydadzą mu się dodatkowe lekcje angielskiego, na co również wygospodarowałem swój czas. Rodzice mojej żony, występując w roli świadków, nieopatrznie zwrócili też uwagę sądu na problem z nadużywaniem alkoholu przez swoją córkę, ponieważ próbowali obarczyć mnie winą za jej uzależnienie.

Przy okazji, zobligowany zostałem przez sąd do opowiedzenia kilku historii o zaniedbaniach i zaniechaniach w opiece nad Tymoteuszkiem, które w mojej ocenie spowodował stan upojenia alkoholowego Agi. Krzyki, przejawy agresji czy wypuszczanie dziecka do szkoły bez śniadania – zdarzały się bardzo często. Po powrocie z pracy, niemal za każdym razem odciągałem też Tymka od komputera, starając się zwrócić mu uwagę na inne obowiązki. Obyło się bez większych przepychanek, Agnieszka uszanowała wyrok sądu, może uznała, że najpierw musi zadbać o siebie.

Wiem, że po naszym rozwodzie poznała faceta – widziałem go dwa razy, wydaje się sensowny, nic do niego nie mam, liczę, że zadba o nią. Jeśli moja była już żona poukłada swoje życie, to nie zamierzam utrudniać Adze częstszych kontaktów z Tymkiem. Zobaczymy jak rozwinie się cała sytuacja. Nie jest łatwo, ale dajemy z Tymkiem radę, czasem pomaga nam moja mama. Spędzamy ze sobą sporo czasu, łącząc przyjemne z pożytecznym, np. wspólnie przygotowujemy niektóre posiłki. Dzisiaj z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że nie żałuję zmian i przeorganizowania swojego życia, a uśmiech, jaki częściej gości teraz na twarzy Tymka, utwierdza mnie w przekonaniu, że podjąłem właściwe decyzje.

 Piotr

14 komentarze

  1. piękna_panna Odpowiedz

    „Przede wszystkim jednak trzeba zdać sobie sprawę, że niski odsetek przypadków, kiedy to wyłącznie mężczyzna otrzymuje prawo do opieki, jest spowodowany faktem, iż zwyczajnie ojcowie bardzo rzadko wnioskują o takie rozwiązanie.” Szach-mat, wykopowi pseudomaskulininiści. Stfu.

    1. PIK Odpowiedz

      Typowa feminazistka. Z całego tekstu pokazującego, że to facet może być tym dobrym, wyciągnie jedno zdanie i przypierdoli się do tych „męskich szowinistycznych świń”

  2. Jop Odpowiedz

    Życzę Tobie i Tymkowi wiele wspólnych szczęśliwych dni.
    Jesteś dowodem na to ze ojciec też ma szanse na opiekę nad swoim ukochanym dzieckiem

  3. Mucha Odpowiedz

    Żyjmy tak, żeby za parę lat patrząc w przeszłość móc sobie szczerze powiedzieć, że w ważnych kwestiach nie poszliśmy na skróty. Gratuluję dojrzałego podejścia do ojcostwa i wytrwałości w dążeniu do tego, co w życiu ważne.

  4. Wojtek Odpowiedz

    Gratulacje ale nie z powodu wygranej przed sądem ale w związku z posiadania umiejętności dojrzałego i odpowiedzialnego podejścia do życia i ojcowstwa.
    Nawet jeśli popełniłeś błędy w przeszłości udało Ci się wyjść zwycięsko.
    Szkoda tego małżeństwa i Agnieszki ale teraz ważne żeby Tymek na tym wszystkim najmniej ucierpiał.
    Powodzenia.

  5. gugula Odpowiedz

    Gratuluję 🙂 Mam nadzieję, że w końcu zniknie problem rozstrzygania spraw tego typu przez pryzmat płci – ojciec też może być dobrym panem domu i świetnym opiekunem, a złe matki równie często stosują agresję wobec dzieci, jak źli ojcowie. Mam nadzieję, że matka chłopca się wreszcie ogarnie i weźmie za siebie – dla dobra młodego i Pana świętego spokoju. 🙂 Trzymam kciuki

  6. facet Odpowiedz

    Gratuluje mądrości dojrzałości, i starań o syna.
    Małżeństwa jedna osoba nie uratuje, szczególnie jak rodzina żony walczy razem z nią.
    Zawsze ją utwierdzą w przekonaniu o jej racji i krzywdach jakie ją spotkały z twojej strony.
    Zachowałeś się wzorowo, a nagrodą dla syna jesteś ty i normalny dom.

  7. Rodzic Odpowiedz

    Tu nie powinno być rywalizacji, kto jest lepszym rodzicem- jak to próbuje sugerować ten i inne materiały. PIECZA NAPRZEMIENNA obojga rodziców, jest najlepszą formą wychowywania dziecka po rozstaniu. Pamiętajmy o tym.

  8. MHT Odpowiedz

    Gratuluje Tobie i Tymkowi. Moja walka jeszcze trwa https://tatasos.pl/najgorsi-odebrano-mi-coreczke-wbrew-mojej-woli/#wait_approval
    Słuszałem wiele zniechęcających historii i zniechęcaczy, lecz o co mam walczyć jak nie o dziecko i rodzinę. Nie ma dla mnie ważniejszej wartości. W mojej sytuacji nie ma alkoholu u matki są tylko jej złe intencje.
    Matka dziecka wywiozła mi córkę do innego miasta. Zmieniłem pracę, żeby być bliżej swojej córeczki i wielkim wysiłkiem dojerzdzam do pracy 73 km w jedną stroną żeby móc sie zobaczyć z córką 3 razy w tygodniu i byc z Nią 3 weekendy w miesiącu. Niestety matka dziecka wystąpiła do sądu:
    o alimenty – żeby zmniejszyć moje zdolności finansowe do konatktów z córką
    o miejsce pobytu dziecka, aby usankcjonować porwanie córki i otworzyć sobie drogę do kolejnej przeprowadzki
    o ograniczenie dotychczasowych kontaktów Ojca z Córką aby „rozluźnić” nasze bliskie relacje
    Walcze i będę walczył do utraty tchu…
    Problemem nie są matki ani ojcowie lecz sądy i prawo. Każdy system prawny dający przewagę jednej ze stron sprawi, że odruchowo strona preferowana wykorzysta to. Dziel i rządź odwraca uwagę od odpowiedzialności instytucji skłócającej. „Zwycięzca” kimkolwiek by nie był staje się wtedy zwolennikiem. Przegrany jest wtedy podwójnie osaczony.
    Chce wygrać nie jako mężczyzna, lecz jako rodzic, który w swoim wniosku zrzeka się alimentów. gwarantuje niegraniczony kontakt dziecka z obojgiem rodziców vs. matka – rodzic, który rządał 900 pln alimentów na jedno dziecko, chce ograniczyć kontakty Córki z Tatą do 2 weekendów w miesiącu i telefonów do 1 w tygodniu.

    Raz jeszcze gratuluje. Pańska historia dodoała mi skrzydeł.

  9. Portal Edukacyjny Odpowiedz

    Uważaj, żebyś przez nieuwagę nie stworzył czegoś wiekopomnego i na stałe wpisał się w cyfrowy świat internetu. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.